Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Maryna z Hrubego.djvu/96

Ta strona została uwierzytelniona.

każdy po kilkudziesięciu ludzi pod komendą miał i podobną sławą, jak Nędza Litmanowski na Podhalu, w dalszym Beskidzie się cieszył.
Zdarzyło się im nieszczęśliwie, iż gdy się we dwóch od band swych oddzieliwszy, na przeszpiegi lasem Charklowskim snuli, pachołkowie miejscy przez żyda podprowadzeni ich dopadli, powrozami związali i do miasta przywiedli.
Tam, na rynku przed ratuszem, za wiele łupieztw i morderstw rajcy miejscy ściąć ich skazali i już kat, Melchior Handzel, wielki, ostry, często używany swój miecz w gotowości trzymał, a łby zbójców na pniaku jodłowym położone być miały, gdy nagle konikiem Zdanowskiego z ulicy Ludzimierskiej Kostka wraz z podstarościm na rynek wjechał i prosto przed ratusz, na zgromadzonych ludzi pokrzykując gnał.
— Pułkownik, pułkownik jedzie! — rozległo się po rynku.
Wstrzymał się kat, czekał burmirstrz z rajcami, aby znakomitemu szlachcicowi, Świętych Pańskich potomkowi, króla pana pułkownikowi satysfakcyi łbów odlatujących widoku nie umknąć, gdy, ku niemałemu ich zdumieniu, Kostka na nogi się podniósłszy, gromko krzyknął:
— Szlachetni, sławetni, uczciwi, wiernie mili przyjaciele, panowie rajcy nowotarscy i ty sławetny, nowotarski burmistrzu! W imieniu najjaśniejszego króla jegomości, pułkownikiem i wysłańcem jego będący, dla dwóch tych ludzi ska-