Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Maryna z Hrubego.djvu/99

Ta strona została uwierzytelniona.

Zrazu wydało mu się: wzniecić bunt, szlachtę znicestwić, króla detronizować, samemu się królem mieszczan i chłopów stać — teraz jednak rozumiał, że na miejsce potęgi duszy szlachty potęgę jakiejś innej duszy trzeba dać, że gdy się jedną kulturę duchową obali, nietylko natychmiast inną na jej miejsce stawiać trzeba będzie, ale nawet w imię tej nowej następnej i zastępczej kultury wystąpić. Rozdać chłopom pańskie grunta nie dosyć było — ten chłop stając się panem kraju, musiał odrazu przed sobą jakiś wyższy ideał mieć, wiedzieć, że z chwilą zwycięstwa nie zaczyna się tylko używanie, ale że zacznie się dalsza jakaś szlachetna praca dla siebie i drugich, nie stagnacya, ale owszem pochód naprzód.
Chłop był ciemny i jedyną jego wiedzą, jego kulturą duchową, jedynem, za pomocą czego można w nim było duszę stwarzać, była religia.
W tym momencie przypomniał sobie Kostka opata tynieckiego, księdza Pstrokońskiego, biskupa, człeka dziwnego wielce.
Z kasztelanem, u którego się wychowywał, kilkakrotnie Kostka w Tyńcu był i potem jeszcze sam księdza Pstrokońskiego, który go polubił, nawiedzał, a ilekroć go widział, zawsze czcią i podziwem czuł się przejęty.
Ksiądz biskup Pstrokoński, opat benedyktynów tynieckich, wcale do ogółu wyższego duchowieństwa podobnym nie był, nad miarę nie