Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Melancholia.djvu/160

Ta strona została uwierzytelniona.

i zatoki Bajów, ma jeszcze jedną rzecz piękną i osobliwą — prosty słup telegraficzny, prosty w znaczeniu moralnem, bo naprawdę ten słup jest krzywy, zapewne jedyny poetyczny słup z białemi kloszykami na świecie.
Stoi na wierzchołku jakichś ogromnych ruin nad morzem, przy drodze ku Pauzylippowi; u stóp pną mu się bluszcze i jakieś smutne, jakby zmęczone słońcem, rosną kwiaty; wokoło jest martwość i pustka, gruz i pleśń. Na dole morze srebrno-piane, szumiące morze; po nad niem niebo błękitne, czyste, lazur cichy i jasny. Rzucony tam w przestrzeń, wysoko, ma w sobie ten słup tyle melancholii i poezyi, że można się weń zapatrzeć...
Niema nic rozkoszniejszego, jak włóczyć się w słoneczny dzień nad morzem. Możnaby włóczyć się miesiąc i nie byłoby to żadnem próżniactwem, tylko ogromnym wypoczynkiem myśli i ogromnem odżywianiem się imaginacyi. Morze dla ducha jest, jak ów stół niebieski, o którym mówi Katarzyna Emerich, że Chrystus i aniołowie pożywali zeń, ale nie jedząc: niebieska strawa sama w nich wnikała; tak w ducha, który sam jest bezczynny, wnika z morza pożywienie jakieś mistyczne, jakieś odświeżenie sił, regeneracya. Każdy poddany austryacki powinien być na koszt pań-