Ta strona została uwierzytelniona.
Anny do ust podnieść, potem waha się i puszcza ją. Milczenie).
ANNA (pokrywając zmieszanie i pragnąc skierować uwagę Artura na co innego).
Góry majaczą w blasku. Wydają się tak ogromne. Słyszysz pan? Krokwie i belki trzeszczą.
ARTUR (nadsłuchując).
Ma pani lepszy słuch odemnie.
ANNA.
Z drzew zrywają się spłoszone ptaki nocne, szeleszczą skrzydłami.
ARTUR.
Gołębie krążą nad domem.
ANNA (niespokojnie).
Słyszysz pan? Jakby jakiś tętent i chrzęst łamanych gałęzi w puszczy... Jelenie ogień zbudził i przeraził...
(Rozlega się odległy, pełny dźwięk wielkiego dzwonu).
ARTUR.
Jaki ponury ten dzwon.