Ta strona została uwierzytelniona.
ARTUR (po pewnej walce z sobą).
Tęsknota. (Milczenie).
ANNA (wyjmując jedną lilię z włosów i podając ją Arturowi).
Niech kwiat ten przypomina panu dom nasz, kiedy już będziesz daleko... Ale to kwiat tak wątły...
(Artur zatrzymuje w dłoni dłoń Anny, patrząc jej w oczy, jakby z zapytaniem, czy może ją pocałować? Anna mimowoli spuszcza oczy, Artur całuje ją nieśmiało w rękę).
ARTUR.
Zachowam go do śmierci.
ANNA (ze słabym uśmiechem).
Mojej, czy swojej? Istoty takie, jak ja, nie żyją długo. Kiedy się pan dowiesz o mojej śmierci, gdzieś na oceanie, rzuć, proszę, kwiat ten do wody i patrz, jak będzie tonął... (Po chwili). Jestem dziecinna, prawda?... (Po chwili). Jak cicho...
ARTUR.
Wiatr opadł i łuna przygasa.
ANNA (wsłuchując się).
Cyt! Słuchaj pan. Zdaje mi się, jakby wielka fala dźwięków rozlewała się powoli wkoło, kręg