Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Melancholia.djvu/81

Ta strona została uwierzytelniona.

myślą tak blizkiej śmierci; był jakby zahypnotyzowany.
I długo, długo patrzył w niebo szeroko otwartemi oczyma i wdychał jego ciszę, spokój i czar jego wieczornej piękności, a potem zapalił gaz w pracowni.
Były tu gipsy, roboty w glinie zaczęte, zarysowane kartony. Jedną z zagadek swego niepowodzenia miał tu Merten rozwiązaną. Wszystko to było doskonale robione, ogromnie wykwintną i nawskróś artystyczną ręką, ale miało charakter, albo dziwacznej jakiejś fantastyczności, albo przechodzącego wszelkie granice zmysłowego wyuzdania, a przytem były to pomysły raczej malarskie, niż rzeźbiarskie.
„Gwałt“ i „Lezbijska miłość“ stały tu od roku, na wystawę bowiem przyjąć tych rzeźb, mimo wspaniałej roboty, nie chciano, nie można było poprostu.
Obok przeznaczona na konkurs „Wizya“, przedstawiająca nagą kobietę, wychodzącą z wodnego sitowia z nożem w ręku, z twarzą przerażoną i z wyrazem obłędu w oczach, w jasnem świetle gazowem sprawiała ogromne wrażenie, choć jeszcze nieskończona. Zgóry jednak profesor mówił Mertenowi, że wątpi, aby, mimo całej wartości artystycznej, rzecz ta uzyskała jaką na-