Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Melancholia.djvu/93

Ta strona została uwierzytelniona.

dzwonkami zberczą, a Wojtek sobie na piszczałce piska, albo śpiewa.

Ani mi nie ciężko, ani mi nie lekko,
Ino mi ku tobie dziewcyno daleko...

A ona mu na to odpowiada:

Ej kieby ja miała klucyki ode dnia,
Zamykalabykse nockę od połednia...

I tak do siebie śpiewali zdaleka, aż się echo po Kościelcu głosiło, a słońce było takie jasne, że się każdy kwiatek śmiał.
Albo kiedy stary Tomek w szałasie na gęślach zagrał, a Wojtek wyskoczył do tańca! Nie było nadeń tancerza. Tak się nosił po nad ziemią. jakby mu kto sokole skrzydła do kierpców przyprawił. Wszystkie dziewki chciały go oczami zjeść, ale on był jej, Hanusin freirz.
Albo kiedy deszcz lał, a oni wszyscy siedli koło watry, Wojtek ją objął wpół, przycisnął ku sobie, a jej dobrze serce z piersi nie wyskoczyło. A kiedy ją pocałował, to jej się w oczach mgliło, a wargi od warg odkleić się nie chciały.
Milszy też jej był, niż te gwiazdy, niż to słońce na niebie. Stary Tomek bajki plótł, a oni siedząc koło watry jedno przy drugiem, słuchali.
Miły, mocny Boże, wszystko to minęło, jak żeby kto przespał...