Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Otchłań.djvu/105

Ta strona została uwierzytelniona.

stwem, wszystkie jej pocałunki kłamstwem, wszystkie jej uściski kłamstwem? Więc kiedy ona powiedziała mi pierwszy raz: kocham cię — to się łudziła tylko? Kiedy oddawała się pierwszy raz, to się łudziła tylko, że mdleje z miłości? I zawsze potem tylko się łudziła, tylko łudziliśmy się oboje? Więc to nie było prawdą? Nigdy nic, nigdy nic między nami nie było prawdą? Tylko złudzeniem? Tylko pozorem? Tylko iluzyą, maską prawdy? Wszystko? Wszystko?!... Więc jej się zdawało, że ona mnie kocha i mnie się zdawało? Więc kiedy ona brała mnie w ramiona, to to był tylko sen o miłości? I kiedy ja się czułem przez nią posiadanym, co mi było taką niewysłowioną rozkoszą, to to było tylko złudzenie miłości? Myśmy się tylko oboje łudzili jej kochaniem? Więc ja nawet nigdy, nawet nigdy nie widziałem jej tak, jak jest, prawdziwej! I nigdy nie byłem przez nią kochanym?...
Dlaczegóż to mnie nie zabija? Dlaczegóż to nie przychodzi mnie zabić? Zabij mnie! Boże, Losie, Konieczności, zabij mnie! Czy jest jeszcze jaka otchłań, w którąby mnie z tej otchłani wepchnąć było można? Czy można