powiedziała mi, że doktora trzeba się spytać, ale co ją to może obchodzić, co ją to może obchodzić?! Co teraz? I dawniej, ah! także tylko pozornie byłoby ją obeszło. O Boże, Boże!... A jednak muszę się dowiedzieć, co się dzieje z Ryszardem.
— Maryniu słuchaj — tu teraz nikt nie bywa.
— Przecież wiedzą, że jesteś chory.
— A Ryszard Halnicki, gdzie on jest?
— Wyjechał.
Marynia kłamie. Krew uciekła jej z twarzy, kiedy się jej spytałem o Ryszarda. Widziałem, jak jej zadrgały usta. Ale ona kłamie, on nie wyjechał, on jest w mieście, tylko ona mu powiedziała, aby nie przychodził, natomiast sprowadziła Helenę z dziećmi. Wszakże to anioł, nie kobieta... Gdybym jej powiedział, że to nieprawda, że on tu jest i dlaczego nie przychodzi? A gdybym jej powiedział, że ja ją chciałem zabić, że dlatego jej nie zabiłem, bo mię strach zdjął jej oczu, jej błękitnych, wielkich oczu, któremiby mogła Bogu w twarz patrzeć... Gdybym jej to powiedział... Ciekawym, czy oni pisują do siebie...
Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Otchłań.djvu/112
Ta strona została uwierzytelniona.