Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Otchłań.djvu/123

Ta strona została uwierzytelniona.

do domu, do śmieszności pracuję. I wiecie, dlaczego pracuję? Oto dlatego, że kiedy się chciałem odnaleźć, kiedy spojrzałem w głąb mojej duszy, kiedy pomyślałem, że może jeszcze rzucę to wasze biuro i zacznę mózg mój na kawały drzeć, ale temi kawałami wykarmię Marynię: zobaczyłem, że ja — nie mam już co drzeć... Zobaczyłem w sobie pustkę, próżnię, nicość... Ja teraz jestem głupszy, niż nasz woźny... Przeląkłem się tej pustki, tego zatracenia, tego wymarcia duszy — więc pracuję, pracuję, pracuję, aby nie myśleć, nie widzieć, nie czuć, nie wspominać i nie pamiętać... I praca ta nie jest bez korzyści; szef mnie chwali, dyrekcya ma mię w estymie, będę awansował... O Ironio! O Ironio, ty szatanie świata! To wszystko jest na to, abym ja szybciej awansował. Zapewne będziemy mogli lepiej jeść i lepiej mieszkać... Niema tego złego, coby na dobre nie wyszło. Czemże jest utrata miłości Maryni, ból jej i mój, wobec naleśników z konfiturami?! Cała moja śmierć moralna jest na to, abym mógł jadać naleśniki z konfiturami. Ja utyję, zobaczę, że utyję! Kto tyje, temu zdrowie służy. Pierwszym warun-