piękną śmierć... A ja — stoję nad morzem — i płaczę jednej utraconej kobiety... I gdybym dzisiaj był wielki jak Byron, możny jak on, gdyby mi dano przez to morze płynąć, jak on płynął do Missolunghi — cóżbym uczynił? On, znużony życiem i z bohaterstwem w duszy, płynął z oczyma wytężonemi naprzód, tam, gdzie Maraton był i Salamina, z jednym tylko celem: aby uczynić coś, co jest piękne, co jest bohaterskie, rzucając wszystko, swoją sławę i życie pełne rozkoszy, nie żądając niczego; ja płynąłbym, gdyby mnie do tego opinia zmusiła, albowiem, gdybym był szczery, oddałbym wszystko, cały świat, wszystko, co jest piękne i dobre, sprawiedliwe i konieczne, szlachetne i bohaterskie, za jeden uścisk miłości z Marynią... Szum mi więc morze pogardą, szum! Jakiż nikczemny jestem wobec ciebie, żywiole, który wstrząsasz lądy i zuchwale rozmiatasz swe wody od krańca ziemi do krańca! Bo jeżeli wielka dusza jest potężniejsza niż świat cały, niż całe niebo z gwiazdami, to grudka błota waży więcej, niż dusza nizka, samolubna i nikczemna. Więc szum mi morze pogardą, szum...
Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Otchłań.djvu/127
Ta strona została uwierzytelniona.