Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Otchłań.djvu/142

Ta strona została uwierzytelniona.

ptaki. To dusza moja rozdarta, to żałość moja i smutek mój, to ból mój, na który już ani słów niema, ani myśli.
A Marynia tam płacze w swoim pokoju. I to jest życie. Tak: to jest życie. A potem przychodzi śmierć i człowieka grzebią z tem, że kochał i cierpiał, że był szczęśliwy i nieszczęśliwy, że mu żal kiedyś było psa, którego bili i że do szkoły chodził z teką, że jadł i pił, że miał jedno jakieś lipcowe rano, które całe życie z rozrzewnieniem wspominał i jeden jakiś zachód słońca, kiedy mu serce biło, jakby je anioł tknął — i z tem wszystkiem — i z tem wszystkiem i z całą tą mozaiką życia, razem ze swoją duszą i ze swojem złem, albo dobrem trawieniem, ze swoim mózgiem i ze swoją chorobą oczu, albo nerek, z pozostawionym czarnym surdutem w szafie i z tysiącem nieziszczonych pragnień w sercu, z tem wszystkiem idzie spać do ciemnego dołu, w grób, na wieczne czasy. Amen.


∗             ∗