Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Otchłań.djvu/155

Ta strona została uwierzytelniona.

mam nad sobą, nie mogę dłużej zostać i pracować blizko Ciebie Pani. Wyjeżdżam. Tam nie będę mógł czynić tego, com tu mógł, ale zostać dłużej — nie mogę. Czuję, że zginąłbym, a jestem potrzebny, jestem konieczny. I tam są ludzie. Wierzę w to, że tu cudów mogłem dokonać, ale nie mogę zostać.
Ja się dotąd nie znałem sam: nie wiedziałem, że miłość jest aż tak silną. Żegnam Cię Pani i proszę o jedno słowo pożegnania. Miłość moja nie obraża Cię; umiałem milczeć. Uczucie nie jest zależne od niczego i nikogo.

Ryszard Halnicki.«

...Jej oczy patrzą na mnie szeroko rozwarte, szklanne, ogromne... Jej oczy są straszliwym znakiem zapytania. W mojem gardle i w mojej piersi jest kawał odkruszonej cegły...
— Ludwiku...
Wiem, co chce powiedzieć, wiem, co myśli. Chwytam ją za rękę, odrywam od oparcia nad krawędzią przepaści...
— Ludwiku — mówi, raczej stara się mówić — jestem jakiemś przekleństwem waszem; ciebie zmarnowałam, teraz jego zmarnuję, za-