Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Otchłań.djvu/187

Ta strona została uwierzytelniona.

a ona dla mnie, że gdyby nie była mogła być moją, nie byłaby niczyją... Cóż człowiek wie?...
Oto ten człowiek, o którym ja wątpiłem, czy poza ideą swoją kochać co może, który dla idei swojej dał nędzy matkę i siostrę, ten automat fanatyzmu o stalowych szponach orła, ten zdumiał się i zląkł, że miłość może być »aż tak silna«... Cóż się zna? Ani ja jego duszy, ani on sam jej nie znał. Cóż więc jest? Wiara — zawodzi; bohaterstwo — nie wystarcza; świadomość dobrego czynu — nie wypłaca...
Tak jest, wy nędzni. Kto palec przeciw wam, o cierpiący, zakrzywi, zbrodniarzem jest. Chrystus był z wami. »Jeśli chcesz być doskonałym, idź, sprzedaj majętności Twoje i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie«.
Otóż ja sprzedałem całą majętność moją i dałem ją ubogim — jestem doskonały, ale mój skarb w niebie, jakiż jest mój skarb w niebie?
Bo jeśli powiem, że mi poczucie mego dobrego czynu wobec ogółu i mego poświęcenia się dla poszczególnych ludzi jest nagrodą, choćby odpłatą, skłamałbym.