w służbę. Przestałem słyszeć słowo ludzkie, słyszę tylko język. Przestałem ściskać ręce ludzkie, ściskam tylko maszynki. Przestałem patrzeć w oczy ludzkie, patrzę w szyby sklepów galanteryjnych. Nie ocieram się już o herosów, ocieram się o służbę złotego kołnierza, wysokiej rangi. Nie mówię do wichrów, mówię do szyn, po których się toczą koła burżuazyjno-państwowej kolei. Nie napawam się szumem skrzydeł, brzęczy mi pieniądz. Moje przysięgi — to stempel; moja wiara to ksiądz; moje mety to pierwszy w miesiącu; mój cel to kasa; mój bóg to dyrektor; moje niebo to rada nadzorcza; moje życie to biuro; moje słowo to lojalność... Dotąd nie zrobiłem jeszcze nic takiego, coby mię shańbiło, ale myślę, że i to przyjdzie, przyjść musi. Czasem samo milczenie jest już hańbą — ja tak często milczę... Tak często dławię się i milczę, tak często duszę się i milczę, tak często wściekam się — i milczę.
Obłuda, kłamstwo, bezprawie, zbrodnia, prywata, bezczelność, łajdactwo, łotrowstwo rzeką się toczą; ja milczę; widzę to — i milczę, krzywda, nieludzka krzywda wyje mi pod
Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Otchłań.djvu/25
Ta strona została uwierzytelniona.