moich idei i rozpaczę, że Marynię stracę na zawsze, a — miejscem w biurze, odstępstwem i szczęściem, że Marynia będzie moją: ona nawet nie widziała, że ja walczę z sobą i jak strasznie walczę. Ona tylko chciała być moją żoną, prędko, jak najprędzej.
Posiadłem ją i czułem się przez nią posiadanym, co jest jeszcze większą rozkoszą, garnęła się tak namiętnie, upajała się tak każdym ruchem moim i każdym swoim ruchem, kochała mię bez pamięci — i nie miałem ani jednego dnia szczęścia, ani jednej godziny, ani jednej chwili. Mniejsza już o ludzi, choć to byli ludzie szlachetni i wysocy, ale oto od momentu mego skapitulowania i odstąpienia, stanęło naprzeciw mnie sumienie moje i poczęło mnie dręczyć. Co to były za walki! Ile razy mówiłem sobie, że wszystko głupstwo, a co użyję, to użyję — i ile razy powtarzałem sobie, że jestem podły! Każde westchnienie i każdy jęk rozkoszy Maryni tłumiło mi westchnienie mojej duszy i jęk mego serca. Bo gdybym był tak, jak inni, zmieniając surdut, zmienił i duszę! Gdybym był, zabijając w sobie siebie, zabił w sobie i duszę moją... Ale
Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Otchłań.djvu/30
Ta strona została uwierzytelniona.