Wszystko, na com się cieszył po ślubie, com sobie wyobrażał, spełzło na niczem. Złamany raz, złamałem się cały. Już w niczem się odnaleźć nie mogłem. Zostałem tylko mężem do szaleństwa kochającym i urzędnikiem. I — o przekleństwo! — została we mnie pamięć tego, którym byłem...
Tak lata szły, jeden, drugi, trzeci rok. Marynia mnie kochała, czułem, że kochała mnie najwięcej za to, że ja ją istotnie nadewszystko kochałem. Była tak dobrą, tak czułą, tak upajającą...
Aż nagle — oto stanął przed nami mój sobowtór, ja tylko z wolą i z charakterem, których mi brakło i... Bo ja mogłem się zabić, jeżelim bez Maryni żyć nie mógł, ale nie powinienem był dla niej poświęcać ducha mego.
Ten żelazny człowiek podbił ją tem, że co u mnie było z gliny i pękło, u niego jest z żelaza.
Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Otchłań.djvu/32
Ta strona została uwierzytelniona.