Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Otchłań.djvu/50

Ta strona została uwierzytelniona.

tylko sobą, dla siebie, przez siebie. Boże! Czyż ja nic na świecie nie mogę kochać więcej od siebie? Czyż zawsze ja sam mam być dla siebie celem, światem, wszystkiem? Czyż nigdy człowiek nie może poza siebie wyjść, zgubić się, zapomnieć o sobie? Czyż nigdy nie można istnieć dla drugich, nie biorąc w rachubę tej satysfakcyi, jaką mnie to życie dla drugich sprawia? Czyż nigdy nie można być czystym, być abstrakcyą?...
Tak jest, tak jest, ja teraz doskonale już pojmuję: Marynia rozumie mnie, ale nie budzi to w niej współczucia, litości, wdzięczności wreszcie, tylko niesmak, wzgardliwość, ironię. Kobieta, jak dziecko, musi porównywać i potrzebuje instynktownie impozycyi. Któż je może imponować: czy ja, który dla niej poświęciłem wszystko, czy człowiek, o którym wie, że poświęciłby ją bez wahania dla każdej cząstki swojej myśli? Teraz ona widzi, że ja w jej ręku jestem bawełnianym klockiem i że ona byłaby gałką chleba w ręku Ryszarda. Szczytem miłości kobiety jest uwielbienie: czy mnie może uwielbiać? Czy może nie uwielbiać Ryszarda? Jakież jest porówna-