Szukała we mnie nie zaspokojenia swego naturalnego kobiecego popędu, ale kochała mnie, jedyną, wybraną dla siebie egzystencyę... Kochała mnie. I najniezawodniej jeszcze jest czas. Marynia jest zajętą Ryszardem, być może, że nawet teraz już się to w niej uświadamia, być może, że się w niej nawet uświadomiło, ale ona jest niezmiernie prawa i niezmiernie uczciwa i niezmiernie lojalna i niezmiernie dobra. Wszystko stanie w niej przeciw niej samej. Jej uczciwość, jej obowiązkowość, jej religia, jej zasady, jej pojęcia, przekonania, jej cała natura. Cudzołoztwo choćby tylko myślą, jest dla niej brudne, jest dla niej wstrętne. Marynia wierzy jak dziecko: będzie się równie bać tego, co za grzech uważa, jak będzie jej to wstręt czynić. Jest moralna do szpiku kości. Jestem pewny, że sama myśl sprzeniewierzenia się człowiekowi, któremu przysięgła, ślubowała wiarę, człowiekowi, który jest jej mężem: przeraża ją i wstrząsa nią do gruntu. Jeśli ona się spowiada: zgrzeszyłam myślą, mową, uczynkiem, to to wszystko jest u niej bardzo blizko jedno drugiego. Będzie to walka, w której ja muszę zwyciężyć. Gdy-
Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Otchłań.djvu/58
Ta strona została uwierzytelniona.