Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Otchłań.djvu/59

Ta strona została uwierzytelniona.

by Marynia rozczarowała się do mnie zupełnie, to jeszcze jej uczciwość, ta wyniesiona z domu, będzie moim sprzymierzeńcem. Jakże wdzięczny jestem jej rodzicom, że ją tak wychowali, w tych uczciwych zasadach. Nie jest bez racyi dowcip, że ostatecznie wraca się do tego, co mówiły stare ciotki. Rzeczywiście, te utarte, banalne, szablonowe pojęcia są często bardzo śmieszne, bardzo niecierpliwiące, czasem bardzo niewygodne, ale w pewnych danych wypadkach nie do opłacania. Otóż ja np mogę Maryni ufać, ponieważ wiem, iż ją tak wychowano, iż mogę. Wszystko inaczej się wydaje, dopóki się człowiek osobiście nie dotyka. »Kto ran nie zaznał, żartuje z żelaza« — mówi gdzieś Shakespeare. Dopóki nie byłem urzędnikiem, dopóki mówiłem, byłem za największą swobodą miłości, wszystko co mówiły »stare ciotki«, wydawało mi się oburzającym zamachem na wolność osobistą człowieka; czy jest w tej chwili prawo, kodeks, środek, któregobym się nie chwycił dla zatrzymania Maryni dla siebie; czy jest dosyć jaskrawe słowo, któregobym jej nie powiedział dla wystawienia jej ohydy wiarołomstwa