Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Otchłań.djvu/63

Ta strona została uwierzytelniona.

kowej dobroci człowieka. Jest to tanie, ale popłaca. Ja więc z całym »cynizmem« patrzę w siebie. Widzę wszystkie sprężyny, które mną poruszają, każdej nazwę wiem i wszystkich wzajemny stosunek znam. Patrzę w siebie jak zegarmistrz w zegarek przez lupę. Tak samo patrzę w duszę cudzą i w duszę świata. Jeżeli mam błąd w oku, widzę źle, ale w mojem mniemaniu widzę dobrze. I ostatecznie może się mylę, ale mój sąd jest szczery: ludzie z urodzenia, z gruntu, z pierwiastków, są wogóle nierównie skorsi do złego, niż do dobrego. Każdy według siebie sądzi? owszem, mam odwagę sam przed sobą tę maksymę postawić. Ja sam mogę być bardzo zły, mam jednak jedną cnotę: nie jestem hypokrytą. Jeżeli ludziom wierzącym jest drogiem zbawienie duszy, to wszystkim z niesłychanie małemi wyjątkami najdroższą jest hypokryzya, a najnienawistniejszymi ci, którzy tę hypokryzyę demaskują.
Brzydzę się hypokryzyą nawet w czterech ścianach i nazywam rzecz po imieniu: ja, który zadanie wszelkiego musu, a zwłaszcza istocie słabszej, nazywam podłością, popełnię