niem nic, nic, żadnych żagli, żadnych łodzi... I nic, nic, żadnych marzeń, żadnych snów, żadnych wizyj, nic, nic, tylko pustka, milczenie, bezmiar... Duchy, duchy milczenia weźcie mnie do siebie! Nie chcę żadnych widzeń, żadnych wróżek, ni najad — nic, nic, tylko odpocząć, leżeć bezwładnie, bez ruchu, bez myśli, bez czucia, bez życia... Poszarpane mam serce — boli...
A jednak nie, nie! Zdobędę się na energię, wysilę się, wysilę się do ostatka, choćbym miał zużyć ostatnią kroplę krwi, choćby ten wysiłek miał być zabójczym i śmiertelnym. Wysilę się, zmuszę się i stanę do walki. Przegram, wiem, że przegram, ale nie chcę mieć wyrzutów, żem nie uczynił względem siebie wszystkiego. Jestto Piłatowe umycie rąk względem siebie, człowieka, który leci w przepaść; zrobiłem wszystko, co mogłem — lecę w przepaść z czystem sumieniem względem samego siebie, zrobiłem wszystko, co mogłem. Kiedy uczułem, że tracę równowagę, że mi się noga ośliznęła na głazie i że lecę: podniosłem ręce w górę i rozkrzyżowałem je, aby równowagę schwycić. Osunąłem się i upadłem na ślizgi
Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Otchłań.djvu/66
Ta strona została uwierzytelniona.