Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Otchłań.djvu/68

Ta strona została uwierzytelniona.

Ja sam już nie wiem teraz, czy mi jest czego istotnie żal, czy nie... Więc cóż, choćby Ryszard Marynię wziął, choćbym ją stracił? Czy życie nie jest tak krótkie i tak nędzne, jako fakt, że naprawdę nie warto o nic w niem walczyć? Czy ten ciągły, nieustanny, szalony w swoim pośpiechu chód czasu nie obraca poprostu w śmieszność wszelkiej walki w życiu o coś? Czy nie najlepiej jest zwiesić głowę i niech się dzieje jak chce? Ah, Boże, Boże! Czy istotnie jeżeli mam już jakieś siły, to one są tego tylko warte, aby je ścierać i miażdżyć w biurze o nędzne paręset guldenów i w rozpaczy, że ktoś mi moją kobietę wydziera?! Czy nie lepiej rzucić to wszystko, odepchnąć, odtrącić i runąć w zamęt, w walkę, w bój, o to, co jest świętem?!
Ale co jest świętem?... Walczyć o szczęście kroci tysięcy milionów? Tak, ale jeżeli ja jestem potrzebny do szczęścia Maryni, jeżeli mi-