Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Otchłań.djvu/77

Ta strona została uwierzytelniona.

łem. Czy on jej pragnie, nie wiem i wiem, że gdyby wyciągnął swoją rękę o szponach orła, weźmie mi ją. Że ona go pragnie, bije z niej; ona nigdy tak nie pragnęła — nigdy, nigdy!
O piekło! O piekło piekieł!
Ona mnie tak nie pragnęła nigdy!...
Zazdrość moja jest teraz podwójną: zazdroszczę, że jego kocha, nie mnie i zazdroszczę, że mnie nie kochała tak nigdy, jak jego kocha teraz. Zazdrość moja jest tak wrażliwa, jak liść mimozy, tak głęboka jak morze i tak szeroka jak świat... Ah! i tak paląca jak koszula Heraklesa, której zerwać nie mógł, paląca do kości. Noc po nocy oto od trzech miesięcy siedzę w tym moim gabinecie do rana prawie, dopóki nie zapadnę w jakiś trupi sen na moim szezlongu. Marynia już się nie pyta, dlaczego nie kładę się do łóżka, jak to robiła z początku. Tak od miesięcy całych już nie mówimy do siebie nic, poza tem, co nie jest żadnym wyrazem. Od miesięcy całych ona po jedenastej idzie do naszej sypialni, a ja tu, obok, do mego gabinetu. Rozbiera się, kładzie, gasi świecę, ale nie wiem, czy śpi, czy nie śpi. Nigdy jednego westchnienia, je-