Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Poezye T. 4.djvu/121

Ta strona została uwierzytelniona.
Wiosna.

Niegdyś, kiedy się wiosna zalśniła w przezroczu,
Marzyły mi się bóstwa żywiołów ocknięte,
Lasów bogi szumiące i przejasne, święte
Nimfy, rodzące kwiaty spojrzeniem swych oczu.

Zdało mi się, że stojąc kędyś na uboczu,
Jak malarz z poza wiklin w wodzie rozpierzchnięte
Podpatruje dziewczyny, ich nagą ponętę,
Błękit ciała wśród fali i rosę w warkoczu.

Tak ja patrzę na nagie, młode bóstwa wiosny,
Utrwalając ich obraz cudowny we wzroku,
Ich promienną urodę i pląs ich miłosny.

Już wiosna schodzi jasna z białego obłoku,
Lecz moja — przeszła — i dziś na ową Świetlistą
Patrząc, widzę ironię bytu wiekuistą...