Szukałem Ciebie pośród kobiet roju,
Czekałem Ciebie o każdej godzinie
I pełen byłem trwóg i niepokoju,
Że zanim przyjdziesz, życie moje minie.
Bo nie wątpiłem, że jesteś, że moje
Oczekiwanie nie jest czczem złudzeniem,
Że niedaleko gdzieś od Ciebie stoję
Z moją tęsknotą, nadzieją, pragnieniem.
Od lat już całych niewidzialnym cieniem
Byłem przy Tobie, szukając daremnie
W kobietach Ciebie, coś istniała we mnie.
Ciebie poczułem przed dawnemi laty,
Gdy głos w noc cichą zabrzmiał mi nad głową,
A mnie się zdało, że się sypią kwiaty,
Że kwiatem na mnie pada każde słowo...
Lata tęskniłem za taką rozmową
I latam czekał, aż się znów powtórzy...
Przyszła — przebrzmiała, jak więdnie liść róży
Z kochanej ręki, który barwą bladą
Długo swój dawny szkarłat przypomina,
Z którym się kończy dzień i dzień zaczyna
I z którym wreszcie na sercu w grób kładą.