Bronzowy księżyc lśni wśród chmur powodzi —
Zda mi się, płynę w kruchej, wątłej łodzi
Przez wielkie morze w noc ciemną i niemą.
Fala szeleszcząc pod łódkę podchodzi
I znów się pod nią rozpościera niemo.
Wicher przeciągle w żaglu moim wieje —
Płynę przez morza szerokie rozchwieje.
Za mną, przedemną, nie widać wybrzeży,
Pustynia wody... Wiatr łódkę popycha,
Posłuszna idzie, zadumana, cicha;
Ster mój i wiosło nieruchome leży.
Za mną, przedemną: ciemność. Mgła z ołowiu
Wilgotna, ciężka, po wodnem pustkowiu
Błądzi i w smutne wije się obrazy,
Jakby nad tonią groźne i ponure
Leciały w mroku anioły zarazy
I strasznej śmierci. Płynę w mar tych chmurę —
Płynę, a one biorąc się za ręce
Straszliwe wiążą koło łodzi wieńce...
Płynę w dantejski jakiś krąg rzucony...
Z mgieł księżyc wydarł się krwawo czerwony
Z twarzą szatana, co przeklina... Płynę...
Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Poezye T. 4.djvu/221
Ta strona została uwierzytelniona.