Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Poezye T. 4.djvu/239

Ta strona została uwierzytelniona.

Z głośnym trzepotem, z szumem piór,
Leci ku niemu biały chór,
A jemu w oczach błysnął gniew
I krzyknął, tupiąc nogą: »Precz!
Dłoń moja ostra jest jak miecz!
Precz, ty gromado nagich ciał!
Dość długo już wasz okrzyk brzmiał:
Szalony Faun! Szalony Faun!
Precz!...« Nimfy pierzchły... Został sam
I cisza zwolna zeszła nań
Wśród westchnień wichru, wody łkań
I szumu kwiatów... Kędyś tam
Daleko, u śródmorskich skał,
Śpiew Syren czarodziejski brzmiał...
Szalony Faunie! Bożku z grót!
Ścigaczu smukłokształtych ud!
Czy łzy w twych oczach? Czy to z wód
Dalekich krople miecie wiew
Chłodnego wiatru? Czy to śpiew
Dalekich Syren wzruszył cię?...
On zaś ku niebu modlił się:
»O jasnoczoła, Pani ros,
Któremi błyszczy leśny wrzos,
Pani tych świateł, co się szklą
Na fali pod poranną mgłą,
Pani tych barw, któremi lśni
Morze, wpływając w nocny cień,