Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Poezye T. 4.djvu/43

Ta strona została uwierzytelniona.

Patrzeniem wciąż w zwierciadło jedno i to samo
I ciekawem śledzeniem w tem jednem odbiciu
Coraz nowych wyrazów bólu i rozpaczy.
O góry! o jeziora, które tutaj widać!
Jak jesteście szczęśliwe wy, co nie możecie
Nic czuć, nic myśleć, nic chcieć!... Jesteście bezwładne
Jak my, lecz bezwładności swojej nieświadome:
I to jest szczęście wasze!... O! Cóżbym dał za to,
Gdybym mógł, jak wy, nie mieć wiedzy mojej doli!
Wietrzeje granit szczytów, piorun go rozbija,
Od lawin głazów zwolna znikają jeziora,
Ale nie wiedzą o tem. Tak ziemia się cała
Od swoich pierwopłodów, od praepok swoich
Rozwija bezświadomie, naprzód ciągle dąży,
Bez pamięci, co przeszło, bez troski, co będzie,
Nie obarczona gorzkim ciężarem doświadczeń.
A my, bogaci przodków naszych doświadczeniem,
Wiemy, że nas nie czeka nic, prócz tego tylko,
Co było — i bogactwo to jest straszną nędzą,
Jest Strachem, który pęta ramiona Odwadze.
Przed niedolą rozwagi, przed niedolą wiedzy,
Dwie są tylko ucieczki: szał i wyobraźnia.
Kiedy kobietę, ciało, nazywam aniołem,
Gdy dla idei życie poświęcam bez żalu,
Kiedy mię twórcza władza w zaświaty uniesie,
W nigdzie nie istniejące idealne światy,