Lecz czemuż, czemuż, ah! czemuż tak bardzo,
Tak strasznie więzom materyi podległą?!...
............
Ciszy! Przestrzeni! Światło! o ty święta
Ojczyzno ducha! Wszystkiemu odjęty,
W was on jest taki, jak wy, czysty, święty!
W was, kiedy skrzydła związane rozpęta,
Tęcze z nich biją i płomienne łuny,
Usta są jego, jak wichrowe struny,
Oczy, jak gwiazdy, serce, jak kwiat z pola,
Ramiona jego są jako pioruny,
Jak oceanu przypływ — jego wola!
Wtenczas on stwarza Piękno, Dobro świata,
Zło, wstręt, brzydotę skrzydłem jak pył zmiata,
Leci, jak anioł pokoju po ziemi,
Jak anioł szczęścia ku ludzkości zlata,
Rany jej koi ustami własnemi,
Własnego serca darzy ją pokojem,
Krew jej oczyszcza własnej krwi swej zdrojem,
Jest dla niej chlebem i różdżką oliwy...
I gdyby przez swą boleść i męczeństwo
Mógł wieczne kupić jej błogosławieństwo,
Wieczną szczęśliwość: umarłby szczęśliwy...
Lecz owa klątwa, co się ciałem zowie,
To pęto ducha, to upokorzenie,
Budzi go ze snów, jak orła, co ranny
Śnił, że ma słońca purpurę na głowie,
Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Poezye T. 4.djvu/47
Ta strona została uwierzytelniona.