Pod skrzydłem wichry, pod piersią bezdenie,
I gdzieś w błotnistym ocknął się parowie...
O wieczny ducha ból! ból nieustanny!
Napróżno!... Niema mocy zwyciężenia,
Niema zwycięstwa nad zmysłów przemocą...
Napróżno!... Skrzydła, co się tu szamocą,
Do śmierci łańcuch ziemski opierścienia.
Ciszy! Przestrzeni! Światło! O ty święta
Trójco mej duszy! Do ciebie ramiona
Wznoszę bolesne... Otom jak w pustyni:
Wiatr na pierś piasku mi rzuca brzemiona,
Nogi me tuman rozżarzony pęta,
Strach w kość mi wchodzi, w oczach noc się czyni...
Co jest przed światem? Co jest przed człowiekiem?
Co jest przed duchem?... Milczenie!... Milczenie!...
W uszach mych huczy rwący wiek za wiekiem...
Pędzą... Przelata cała ludzka fala,
Przelata całe odwieczne Istnienie...
Jak się lawina głazów w przepaść zwala
Z skalnego zrębu: tak wieki się toczą
Z hukiem i grzmotem i giną w Bezdeni — —
A ponad ziemią niebo lśni przezroczo
I słońce wiecznie jasno się płomieni...
Słowa, oh, słowa!... Słowa rozwiązania
Zagadki bytu, cierpień tajemnicy!
Pociechy w chwili szału i konania!...
Chryste! Na górę wchodzisz mi olbrzymią!
Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Poezye T. 4.djvu/48
Ta strona została uwierzytelniona.