Jak orzeł, co się wzniesie w sklep błękitny,
Gdy pod nim huczy burzy zawierucha:
Wydarty burzom, w które krew go ciska,
Wzniesie się w czystej myśli uroczyska,
Na Cisz zawrotnych wwiedziony krawędzie,
Tylko twą piękność czuć i widzieć będzie,
Tylko pięknością twoją żyć się zgodzi,
Podobny dumnej i spokojnej łodzi,
Co przewalczywszy wiry i orkany,
Żaglem na toni błyszczy zwierciadlanej.
Wówczas niech biali przyjdą aniołowie
Rozmawiać z duszą; wówczas im odpowie
Nie jękiem bólu, nie klątwą, nie krzykiem,
Ale odpowie im cichym spokojem
Wód, co się w lesie kołyszą, językiem,
Mową drzew górskich pod mgławic zawojem.
Chcę lecieć wolny, jak światło w błękicie,
Chcę duszę rozbić na bezkresną przestrzeń,
Chcę być, jak cisza na łąk pierwobycie...
O duszo! Wzbij się! Skrzydła twe rozprzestrzeń!
Wzbijaj się! Wyżej!... Pękajcie więzadła
Ramion i skrzydeł! Lecz wpierw tam, z zenitu,
Raz, jak Bóg spojrzyj na otchłanie bytu,
A jeśli runiesz, toś z pod nieba spadła!...