czyś nie doniósł zapachu tej lipy w ogrodzie,
gdzie się rój pszczół na wiosnę każdorocznie zbiera...
czyś nie przyniósł tej woni, co krąży przy wodzie,
woń, co mu całe jego dzieciństwo przypomni,
jak usłyszana kiedyś, po latach, muzyka...
Szumi wiatr — jakby chłodną kładł mu dłoń na głowie — —
szumi wiatr — więzień oczy powoli zamyka — —
szumi wiatr — jakby jaśni szli skądś aniołowie — —
szumi wiatr — więzień zwolna niedoli zapomni...
Czaszką wsparty o kratę, z podniesionem czołem,
z zamkniętemi oczyma słucha, jak wiatr szumi — —
szumi wiatr — — duszę więźnia napełnia aniołem — —
anioł skrzydła rozpostarł w wnętrzu jego duszy,
rozpacz i ból pod skrzydłem anielskiem się tłumi
i zachwycenie spływa na tę duszę biedną...
Szumi wiatr — — od łez zwilgłą kratę kaźni suszy — —
szumi wiatr — — szumi jedno, jedno, zawsze jedno...