węże za nią po powietrzu biegą,
okręcają jej szyję we sploty...
Ach! przezdałam panom Janosika,
przezdałam go z siłą i urodą,
przezdałam go pięknego, młodego...
ach! przezdałam ci go z sercem krwawem,
dusza z piersi leciała wypruta,
dusza z jękiem jęła się we wzloty...
Szumi nad nią stary Krzywań mgławy,
szumi nad nią przekleństwem posępnem,
wiatr je z jękiem w pustce oprowadza.
Ponad stawem, w pustkowiu zasępnem,
Śmierć się w chuście z obłoków przechadza...
Hej, ty Hanka Bunkoszka z Kokawy!
ból ci oczy twe krwawe zaczadza,
rozpacz wargi krwawiące odmyka...
Ach! przezdałaś panom Janosika!
Ach! przezdałaś Tatr cudo i krasę!
Ach! przezdałaś Tatr umiłowanie!
Gdzie są jego złote, jasne oczy?
Gdzie są jego złotojasne włosy?
Gdzie są jego młode usta krase?
Gdzie jest jego młodzieńcze śpiewanie?