Ta strona została skorygowana.
Kocham tę tajemnicę, tę świętość odległą,
trzeba mi jej do życia, do krwi mi jej trzeba:
gdyby serce człowieka za ziemię nie biegło,
nie czułby, że coś jest w nim, co przychodzi z nieba.
Melancholię, tęsknotę, smutek, zniechęcenie
i ból bezwładnych ramion, kiedy serce pęka,
kiedy się w krwi, jak wichry, zrywają płomienie,
i w pięść, co być powinna, jak piorun, gnie ręka:
To rodzi ziemia — czują to i mówią ludzie.
Są cierpienia tak święte, jak monstrancya złota —
ale tam — — wiedzie anioł po ścierni i grudzie
na skraj ziemi, gdzie głębin ściele się ciemnota.
I pokazuje ręką w przestrzeń wychyloną
ów ląd ledwo widoczny na wzroku zenicie,
i idzie, a odwraca twarz swoją zamgloną,
jakby mi chciał powiedzieć: pójdź za mną — tam Życie.