Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Poezye T. 5.djvu/92

Ta strona została skorygowana.

w psa szalonego błędnym biegu,
to tu, to tam zwracając nogę,
jak upiór co za łupem bieży:
Śmiech wydeptuje błędną drogę.
Za każdym śladem jego stopy
śnieg syczy, dym i płomień pryska — —
gdy Smutek wejdzie na te tropy,
zda się, że padnie, ale milczy...
A Śmiech gna dalej, dalej, dalej,
i spalenizną z pod nóg błyska,
i pędzi, pędzi i śnieg pali,
pysk, jak wilkołak, szczerzy wilczy,
i leci, smrodny siarką, trupi,
leci okropny, suchy, głupi...

W przestrzeń powietrzną biją dzwony,
niech będzie ziemia pozdrowiona,
niech będzie błękit pozdrowiony,
w przestrzeń powietrzną biją dzwony,
a każdy spiżu brzęk rzucony
jest jako smuga krwi czerwona.

Samotna dusza ludzka leży
na zamroczonych, śnieżnych polach — —
już nie pamięta o swych bólach,
we własną istność swą nie wierzy.
Jest jako kamień, pień zrąbany,