każdy ząb, co jak ostra kosa,
woń kwiatu, ziół strzelistość przetnie...
i księżyc chowa się w chmur kłębie,
i płynie kędyś przez niebiosa.
W przestrzeń powietrzną biją dzwony,
niech będzie ziemia pozdrowiona,
niech będzie błękit pozdrowiony,
w przestrzeń powietrzną biją dzwony,
a każdy spiżu brzęk rzucony
jest jako smuga krwi czerwona.
W wieczornym mroku dusza tonie
w roztoczy śniegu pustej, białej — —
księżyc się snowa na jej skronie
i wzywa oczy: by szukały,
i wzywa ucho: by słuchało,
i wzywa serce: aby biło...
Pod zrosłych smreków ciemną bryłą
ciche się widmo ukazało.
Gdy księżyc zalśnił srebrnym blaskiem,
zalśniło z głowy jakby kaskiem:
To białej kosy ostrz przelśniewa
nad głową nizko podniesionej.
Widmo oparte o pień drzewa
siedzi z kolanem w górę zgiętem,
Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Poezye T. 5.djvu/94
Ta strona została skorygowana.