mroczną noc wspomnę w sobie — wolny, uskrzydlony —
zaszumiały mi orle skrzydła ponad głową,
a jam, jak złotnik siedział nad stołem schylony
i wzrok, boski wzrok ludzki, co nad gwiazdy płynie,
utopiony miał w kropli krwi mojej rubinie...
A więc precz z tą kroplą krwi!
Wyrwij ją z czerwonych żył!
Burzy! Ognia! Pędu chciej!
Błyskawice czołem siecz,
niech ci niebo w uszach grzmi,
ziemia w dłoniach rwie się w pył,
a z tą kroplą krwi twej precz!
To jest krwawy życia żart!
Ponad to! O! ponad to!
Tęczy gloryi tyś jest wart,
duchu ludzki — z gwiazd twe gzło!
Ponad życie! Wyżej! Wzwyż!
Ponad świata proch i śmieć!
Śmiechem mu się w oczy wświeć!
Pluń mu w twarz — i wyżej leć,
jak Chrystusa leciał krzyż!
I nie pytaj! Pyta-ż kto
jeśli w puszczy wyrósł dąb: