wznosząc berle, Achajom wszystkim mówił o tem,
głównie zaś mnogorządne błagał on.[1] Atrydy:
»Atrydowie i wszyscy Achaje, co łydy
macie kute, niech bogi mieszkające w niebie
dadzą wam gród Pryama zburzyć i do siebie
wrócić zdrowo, mnie miłe zaś wyzwólcie dziecię
za okup, czcząc Apolla, co w dal strzały miecie
a jest Zeusa potomkiem«. I wszyscy Achaje
radzili uszanować księdza i co daje
wziąć, ale Agamemnon nie przystał Atryda,
ze złością go odprawi i słów twardych przyda:
»Bóg daj, bym ciebie starcze przy łodzi głębokiej
nie zszedł tam i sam błędne wlekącego kroki,
wian ni berło twojego boga nic nie wskóra.
Córki-ć nie puszczę. U mnie zostanie twa córa
aż do starości w Argos, w dal rodnej ziemicy,
tam prząść będzie i w mojej dzielić sen łożnicy.
Ty nie draźnij mnie dłużej i wracaj od razu!«
Skończył. Uląkł się starzec, posłuchał rozkazu
t milcząc szedł ku brzegu mórz rozdętej fali,
zam Apollina pana swego błagał, w dali
rodzonego z Latony o przepysznych włosach:
»Słuchaj mnie srebrnołuki, co stojąc w niebiosach,
Chryzy, Killi wspaniałej masz rząd i Tenedy:
jeżelim miłych świątyń dach pokrył ci kiedy,
lub dla cię tłuste udźce wołów i baranów
spalił: to dziś mej prośby ziszczenia postanów
- ↑ Błąd w druku; zbędna kropka lub winien być przecinek.