posłała ją, z nieb zeszła Pallada Atena
i z tyłu stając chwyci włos płowy Achilla,
jemu li tylko widna, innym nie. Przechyla
Achilles twarz poza się, zląkł się, za plecyma
poznał bóstwo, strasznemi weń wbite oczyma.
Wtedy mu z ust wybiegły jak na skrzydłach słowa:
»Po co egidowładcy córo Diosowa
przychodzisz? Widzieć pychę Atrydy przed światem?
Lecz przysięgam i mówię, że skończy się na tem,
że żywot za zuchwalstwo swe położy w cenę«.
Rzeknie mu na to oczu promiennych Atene:
»Przyszłam z nieba, by gniewnym twym owładnąć szałem,
słuchaj, gdyż śle mię Hera o ramieniu białem,
której równa dla obu jest łaska i piecza.
Udobruchaj się teraz i nieimaj miecza,
ale go lżyj i gadaj, coć przemknie przez głowę!
A skarby ci w trójnasób zniosą drogie nowe
za dzisiejszą zniewagę, tylko stój, gdy każę«.
Rzekł jej Achill, co z wichrem ziem przebiegał w parze:
»Widzę, że boskiej waszej woli słuchać trzeba,
choć w sercu wre, jak w hucie; niech tak będzie! Z nieba
płynie łaska na człeka, co czci bogów«. Zatem
ścisnął srebrną rękojeść nad wielkim bułatem
Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Poezye T. 6.djvu/211
Ta strona została skorygowana.