Powiedziałak mu, ze się przódziej lato
zimom, a zima przódziej latem stanie,
niźli ja bedem jego. Więc się na to
ozgniéwał i rzók, co on mnie dostanie,
hébaby w niebie miesioncek zaginon,
abo Dónajec w górę się przewinon.
Miałeś tu do nas przyjehać na Gody,
tagek cię ino syćko wyglondała,
a tak mi było, jak rybce do wody,
jazek się sama do się głośno śmiała.
Ale juz wsendyl potajały lody
i śniég już w turniak wyginon bez mała,
a tobie niémas jednako nikany,
mój złociusieńki i umiéłowany.
Aniś nie pisał do mnie dawno. Moze
jaka cię chorość nasła, mój jedyny,
abo co inse, od cego broń Boze!
Nie zabacujze tak swojej dziewcyny.
U nas som zdrowi w hałupie, niémoze
ino Jagnieska Bartkowej Maryny.
Niek cię Bóg strzeze i Najświętsa Panna
Ludźmirska. Twoja tu ostaję — Anna«.