jewodzic Sieniawski z oblubienicą i rodzice panny młodej i orszak cały weselny, który państwa młodych w łoże prowadził.
Tam słyszała Maryna, jako chór pacholąt cudnie biało przystrojonych różami cały dywan w komnacie zasłał i przy dźwiękach niewidzialnych lutni śpiewać począł:
Za amora przyczyną
wstąp w to łoże dziewczyno
kawalera grzecznego
przymknąć do serca swego.
Już my długo czekali,
róże w ogrodzie rwali,
byś w to łoże, niebogo,
wonnych kwiatów szła drogą.
Niech cię Wenus za łaską
swą ozdobi przepaską,
byś mężowi się zdała
jeszcze piękniejsza cała.
Nic już kryć się niegodzi,
słodki będzie to złodziej,
gdy zbawionej sekreta
krzyknąć przyjdzie: o reta!
Jać nie przyjdę ratować,
ani będę żałować,
czegoś chciała, dostałaś,
znajdziesz, czego szukałaś!
Ani twego błagania
luto mi, ni wzdychania,
czegoś chciała, szukała,
to będziesz dzisiaj miała — —
vivant! crescant! floreant!