Strona:Kazimierz Przerwa Tetmajer Janosik Nędza Litmanowski.djvu/135

Ta strona została uwierzytelniona.

Ale gdy ją za rękę ująć chciała, rozpaczny pisk wydała półnaga osoba.
— Waryjak — rzekł Marduła. — Zgłupiała. Daj jej pokój.
— Ostawić jom niémozemy. Wilki jom zjedzom, zmarźnie, abo od głodu zemre. Patrz, jakie to chude, biédne! Skóra i kości. Franek, odejńdź, moze se mnom samom pudzie.
Oddalił się Marduła i za wielką wantą ukrył, Teresia zaś usiadła obok leżącej, ale cała jej słodycz i perswazja na nic się nie zdały, a gdy na ręce biedną warjatkę wziąć chciała, taki wrzask rozpaczny zaczął wstrząsać jej piersią i z ust się wydzierać, że serce ścisnęło się w piersi Tereski.
Nagle Franek wzdrygnął się i ozwał:
— Ostaw jom! Niek robi, co fce! To jej przeznacenie. To prziwilija śmierzci...
Teresia natychmiast cofnęła się, przejęta grozą.
Półnagie stworzenie porwało się z ziemi i poczęło się śpiesznie oddalać.
— Zginie — rzekła żałośnie Teresia.
— Nie mów nic. Tu jest Duk. Kie Duha nie béło, to jom Gałajda nalaz.
Kobieta szalona oddalała się. Szła szybko ku turniom nad Kasprową doliną.
— My sie cofmy. Tu Duk rządzi. Mnie jaze włosy stajom. Cafmy sie!