Strona:Kazimierz Przerwa Tetmajer Janosik Nędza Litmanowski.djvu/137

Ta strona została uwierzytelniona.

— Wsędy jednako — rzekł Franek. — Przebrało we Panu Bogu scénśliwości. Dał jom wodom, dał jom ziemi, dał jom słońcu, gwiazdom i miesiącowi, niezna niescęśliwości cłowiecej ni drzewo, ni ziele, ni krowa, ni owca. Na samym ostatku cłowiek stworzony. W samym zadku stworzenia stoi. Nie starcyło dlań Boskiego daru. Tak to tak...
— Ona juz moze nie zyje...
— Moze... Siednijmé ka obdalno. Syćko sie pasie.
Nagle przerażający wrzask rozdarł powietrze.
Franek i Teresia popadali na twarze.
— Łaska syćkik Bogów nad nami — powtarzał Franek. — Nik jej ratować niémóg. Duh puściéł mróz śmiertelny... Bądźcie nam miłościwi sytka Bogowie niebiescy, ziemscy i piekielni...
— Amen...