Strona:Kazimierz Przerwa Tetmajer Janosik Nędza Litmanowski.djvu/141

Ta strona została uwierzytelniona.

stron poczęły się rozlewać wezbrane odmęty, a wyspę, na której stało kilkadziesiąt sztuk bydła i kilkoro dzieci, poczęły otaczać wody powodzi.
Już ryk krów i lament dzieci woda głuszyć zaczynała.
Wtem nadbiegł Jędrek Fit z głośnem wołaniem:
— Ka Zosia!? Ka moja siostra Zosia!?
Rąbał on drzewo opodal w lesie, w Grelu, i porzuciwszy siekierę pędził na ratunek, bo wiedział, że Zosia z krowami za wodę poszła i że woda stać się groźną już musi.
— Hań — wskazał mu ręką wójt Sopiarz za Dunajec, bo Zosi nie miał kto na konia zabrać.
Więc Jędrek w wodę skoczył. Silny, młody chłop do pół koryta ramionami i grzbietem wystając z tonią walczył, lecz go zniosło. Rękę wgórę wzniósł i pochylił się, rzucił się naprzód, lecz sile fali oprzeć się nie mógł, zatoczył się, padł i płynął przewracany prądem.
Na ten widok matka ich, wdowa po Michale Ficie, przysiężnym, która niemo nad brzegiem stała, niemo wtył padła. Nikt się nie popatrzał, czy żyje, czy umarła. Nie było głowy nato.
Nastąpił mrok taki, jakoby się słońce zaćmiło. Woda nie rosła już, ale piętrzyła się; od brzegu cofać się musiano. Zachód słońca zaledwie znać było w nawale chmur, które tylko bladły w tej stronie. Dunajec wylał na gościniec, mętny