Strona:Kazimierz Przerwa Tetmajer Janosik Nędza Litmanowski.djvu/144

Ta strona została uwierzytelniona.

cze dopustu, powrozami skrępowało i gębę jej chustą zatkało, aby bluźnić okropnie nie mogła i Pana nie wyzywała.
Cała dolina nowotarska zatonęła w klęsce powodzi; nawet w wysokich wsiach podhalańskich gdzie, zwykle potoki z hukiem wdół spadały, poginęli ludzie, bydło, poobalały się domy. Lamentem napełnił się świat dookoła. Trzy dni woda gazdowała niszczącą potęgą, niczem nie odparta, niczemu nie podległa.
Z Nędzowego Gronika w Kościeliskach, z wysokości nadwodnej patrzał na to Janosik i słuchał, pozberkując obuszkiem ciupagi po kamieniach przed domem.
— Wiedziały rybitwy, poco lecom hań skądsi jaze od morza — mówili chłopi dunajeccy, gdy rybitwy po opadzie wód pozostałe na szlamie ryby i upieczone od słońca, co na niebo z pomroków wyszło, czerwone raki dzióbały. — Taka gawiedź wié. Mądrzejsa je jako cłowiek...
Po straszliwych nieszczęściach zimy i wiosny, twardy góral odetchnął, aby niepohamowane puścić wodze chciwości, oszczędności i zazdrości. Wielu woda pochłonęła i zniszczyła całe zasiewy, wielu gruntu części znaczne w rwących odmętach potraciło. Dzieci były ciężarem rodzicom, starzy rodzice dzieciom. Stary Siuta, gazda ludzimierski niepłony, sam torbę przez plecy przewiesił, kij do ręki wziął i synowi się z chałupy