— A Wojtuś struga? — rzekł Janosik, siadając na ławie pod ścianą.
— No.
— I coz tys ta tak strugas, hłopce?
— Łyźnik.
— Pokaze. Ej wiera. Nie ucnie ci sie to tak strugać?
— E, wiés — odpowiedziała Jadwiga — onby we dnie i w nocy strugał. Przipatrz ze sie, jakiego Świentego Marcina babce z limbowego drzewa urobiéł. Wis?
— Ej ha! Ale skądze wiécie, jeze to Świenty Marcin?
— My nie wiedzieli, ale zaseł do nas pozawcorem Kuba Mraźnicarz, ten temu rozumié, bo sam Świentyk seliniejakik struguje, odrazu poznał, ize to Świenty Marcin.
— A tyś wiedział, Wojtuś, kieś robiéł? — spytał Janosik.
— Nié. Dopiéro kie mi Kuba pedzieli.
— No, to i ten Kuba niegłupi — rzekł Janosik. — Ja hojbyk sie i trzi dni do tego Świentego patrzał, tobyk go nie uznał, co za jeden? No, dziwoty niémas, kazdy temu rozumié, s cym sam robuje. Kieby Kube wewiedli w las, toby na mnie wołał.
Zmilkli. Warsztat warczał.
Jadwiga, Krystka i Wojtuś Nędzowie mieszkali sami, bo ich rodzice odumarli, a do nich
Strona:Kazimierz Przerwa Tetmajer Janosik Nędza Litmanowski.djvu/150
Ta strona została uwierzytelniona.