Przyszedł potem drugi towarzysz Janosikowy i trzeci — Gadeja, Mateja, i Mocarny Stopkowie, Janosikowi towarzisia zbójeccy.
Stanęli w milczeniu, gotowi słuchać, co powie.
— Hłopy — rzekł Janosik — ja wam jus radziéł kiejsi, ze pudziemé na wojne.
— No — odpowiedział Gadeja; — radziłeś.
— Bacymy — powiedzieli drudzy.
— No. Strasne biédy na lud przisły. Ludzie marli od biédy w zimie, pote powodzie, mrejom zaś znowa w jesieni i tak jus widzimy daléj bedzie. Takie casy nastać obiecujom. Hłopcy, icie pomiendzy ludzi: wto fce se mnom na wojne iść, po sytkie dobro, na hléb, na miéso, na wino, na złoto: niek haw przydzie.
Do trzok dni ludzie haw majom być. Na Nędzowym Groniku.
— I ka pudziemé? — zapytał Mocarny.
— Na hléb, na miéso, na wino, na złoto.
— W Polskom?
— Na hléb, na miéso, na wino, na złoto — powtórzył Janosik.
Mrugnęli Gadeja i Mateja na Mocarnego: snać hetman nie chciał nic więcej powiadać. Odeszli.
On zaś przywołał celadnika Maciusia i rzekł mu:
— Graj.
Strona:Kazimierz Przerwa Tetmajer Janosik Nędza Litmanowski.djvu/154
Ta strona została uwierzytelniona.