Strona:Kazimierz Przerwa Tetmajer Janosik Nędza Litmanowski.djvu/155

Ta strona została uwierzytelniona.

I siadł przed izbami na ławie, nogi przed się wyciągnąwszy i palce w przypory u portek wsunąwszy.
Maciuś wrócił z chałupy ze skrzypcami i zaraz grać począł. Czasem mu Janosik nutę zcicha przygwizdnął. Czasem zcicha przyśpiewał:

Nie bój sie Janicku, nie bój sie tego nic,
Orawskiego Zamku, luptoskik siubienic!
Nie bój sie Janicku, nie bój sie nie zginies,
wyjńdzies do wirsycka, siekiéreckom zwinies!

Noc szła i gwiazdy w nów miesiąca zalśniły sklep ciemnych niebiosów. Lekki wiatr, który w nocy zwykle przychodzi, podmuchiwał od turni Czerwonych Wierchów.