Strona:Kazimierz Przerwa Tetmajer Janosik Nędza Litmanowski.djvu/163

Ta strona została uwierzytelniona.

Nędzówny, Jadwiga z Krystką Zubkosowe i brat ich Wojtuś, co kozikiem strugał.
Gdy się chłopi i baby grupowali, a gwar nie ustawał, nagle Janosik z za pasa dwóch pistoletów dobył, tęgo nabitych, i w powietrze nad głowy huknął.
Uciszyło się, jakby makiem zasiał, on zaś na pniak skamieniały, na którym drwa rąbywano, wstąpił, i powiódłszy dookoła oczyma, ozwał się głosem szerokim:
— Ludzie!
Biédy was dokucajom, złe was derbi, cysto piéknie wyginonć fcecie. Głód, mór, powodzie, nieurodzaj, selijakie niescéńścia was trapiom, co sie widzi, ize sie s was ino strzępki ostanom. Mnie ta nic. Samemu. Ojcowizna i macierzyzna moja nie takie casy przetrzimie, a ja sam hoćjek moje złoto i śrybło hudobnym ludziom ozdał, kie bedem fciał, to go jesce telo przyniesem, co go ten ato wielgi Gałajda, hoć on konia na grzibiet biere, nie udźwignie.
Od Zelaznyk Bram na Dónaju, bez Zelazne Wrota i Kamienistom Przełęc w Tatrak, my śtyrzej, haw z Gadejom, z Matejom i Mocarnego Wojtkem dukaty przynosili i jak padnie, przyniesiemé. Ale na was, ludzie, biéda. Hoć ta i wtory wyskocy za bucki, to jyno zbabrze. Wstydu narobi, zbójnikem, jak sie patrzy bądź